niedziela, 17 lutego 2019

Dekada od wkroczenia w Magię Wieku Pary

Był sobie taki fajny polski steampunkowy system RPG. Wolsung się nazywał, a stworzyli go Artur ‘Garnek’ Ganszyniec oraz Maciej ‘lucek’ Sabat i wydała Kuźnia Gier w 2009 roku.W tym roku mija 10 lat od wydania gry "Wolsung: Magia Wieku Pary" po polsku.


Oczywiście historia wydania tej gry jest dość długa i doczekała się swego czasu powiedzonka, że coś i tak szybciej zostało wydane od czasu zapowiedzi niż Wolsung. Pamiętam do dziś jak w kawiarence internetowej przeglądałem stronę gry, która jeszcze wtedy miała być wydana na mechanice D20 - do czego na szczęście nie doszło, a także MMS od lucka z moim egzemplarzem podpisanym na oficjalnej premierze, na której nie było mi dane być. 

Dziś to już system poniekąd zapomniany. Ilość zapytań o podręcznik, przynajmniej z tego co zauważyłem, jest o wiele niższa niż Monastyru czy nawet Cold City. Na konwentach ilość sesji pośród Magii Wieku Pary można policzyć na palcach jednej ręki. Rozumiem, że ta legendarnie ciężka mechanika potrafi przytłoczyć, zwłaszcza, że jej opis w podręczniku w wersji 1.0 jest zbyt skomplikowany. Nie pomaga także nagłe zapomnienie wydawcy o tej grze i nie wydanie dwóch zapowiedzianych dodatków (Bon Ton i Wielka Wojna). A mimo to choć zdaję sobie sprawę z wielu błędów tej gry nie mogę o niej zapomnieć.

Tym bardziej, że to jeden z bogatszych światów dostępny w Polsce. Ot fantastyczna Europa, zwana Wanadią i inne kontynenty, to przecież istna kopalnia pomysłów. Poszukiwanie skarbów sprzed wieków w klimatach Indiany Jonesa. Gonitwy za zbrodniarzami niczym Sherlock Holmes w ekranizacji Guya Richie. Romanse w podniebnych gondolach w Serenissimie. Niezbadane dżungle ze świątyniami pełnych pradawnych bóstw lub karaibskie bananowe republiki krnąbrnych gubernatorów. Ponadto dziki zachód w swej najdzikszej formie i jeszcze gorsza post-apo fantasy Australia.

Jeśli popatrzeć z perspektywy czasu to postmodernistyczne ujęcie pewnych tropów kulturowych zestarzało się pięknie, a nawet mechanika gry ze swoimi kartami, kostkami i żetonami doskonale wspiera formułę rozgrywki, co nawet niektórym nowszym grom przychodzi z trudem. Śmiem powiedzieć, że to jedyna do czasów PbtA gra fabularna wydana w Slawi... znaczy Polsce, spoza nurtu indie, której mechanika doskonale wspierała rozgrywkę. Ta gra wiedziała o czym chce być, co mają robić gracze i zasady gry w tym pomagają.

To także jeden z lepszych według mnie podręczników dla MG. Co kilka chwil można w podręczniku znaleźć zahaczki, opisy świata i elementy, które można wprowadzić do gry. Całości klimatu dodają ilustracje i cytaty ze świata gry. Sam bogaty opis świata to istna kopalnia pomysłów na przygody.



Wolsung przetrwał wiele. Niezasłużony hejt za format wydania, nieco bardziej zasłużony za słabe przedstawienie mechaniki (ale się świetnie da grać, serio), śmierć współautora, oskarżenia o rasizm, a nawet problemy samego wydawcy. Mało kto pamięta dziś, że "Wolsung: Steam Pulp Fantasy" był nominowany do nagrody ENnies w kategorii Best Writing w 2013 roku, a jeszcze mniej wie, że za oceanem ma swoje wierne nieduże grono fanów, które wciąż liczy na angielskojęzyczne dodatki. Gra ma także dość wysoką ocenę na RPG Geek - 7.83 na sześć ocen.

Może teraz, po 10 latach od premiery, warto po raz kolejny sięgnąć po podręcznik i wyruszyć parową lokomotywą do Slawii by zapolować na gryfa lub do Morgowii by pomóc w rewolucji. Czekają też na Was pustynie Sunniru i salony Alfheimu. Ja na zawsze pozostanę wiernym fanem Wolsunga, nawet jeśli będzie trzeba czekać by ponownie zagrać aż gwiazdy będą w porządku.

1 komentarz:

  1. Nie dane mi było zagrać w Wolsunga, ale był to jeden z pierwszych podręczników, jakie kupiłem wkręcając się w RPGi kilka lat temu. Bardzo fajnie napisany, maaasa pomysłów na sesje, postacie, historie itd.
    Opis mechaniki faktycznie nie najlepszy - szczerze mówiąc jakieś 2 tygodnie po przeczytaniu nie pamiętałem już w ogóle podstaw mechaniki :)
    Tak czy siak, warto mieć - mam nadzieję, że uda mi się kiedyś zagrać.

    OdpowiedzUsuń